Autor Wiadomość
123
PostWysłany: Wto 15:31, 28 Gru 2021    Temat postu:

A teraz odszedł też prof Bujak, ta szkoła chyba się kończy...
xddd
PostWysłany: Nie 20:39, 28 Mar 2021    Temat postu:

KLjhk napisał:
A Zenona Ptaszyńskiego ktoś tu pamięta? Ten okaz zdrowia i sprawności fizycznej Wink


Ooo tak! Bardzo dobrze wspominam lekcje z profesorem Ptaszyńskim i teksty w stylu "Pierdyknij w tą piłkę jakby to była głowa twojego przyszłego męża". Niestety pana profesora już od roku z nami nie ma Sad(
~shaumbra
PostWysłany: Wto 18:05, 25 Lip 2017    Temat postu:

Pozdrawiam absolwentów tej jakże „zacnej placówki oświaty polskiej”. Przeczytałem Wasze komentarze, z wieloma się w pełni zgadzam i bardzo cieszę się w Duchu, że wśród Waszych wspomnień znalazły się również gorzkie słowa, opisy trudnych doświadczeń, bo takich też i ja, niestety, doświadczyłem.
Do liceum zdawałem w 1995 roku, kiedy szczyciło się ono najwyższym chyba w swojej historii, 3-cim miejscem w rankingu szkół Warszawskich.
Szkoła była blisko mojego miejsca zamieszkania, łatwy dojazd (metro – cholerna Racławicka), 2 czy 3 nauczycieli akademickich w kadrze..
Kierowany ambicjami (wynikającymi z mojej niedojrzałości + presja rodziny i najbliższego otoczenia), zdałem. Dostałem się. Pierwszy miesiąc, tzw. „ochronny” minął w mgnieniu oka i zaczęły się sypać ‘pały’, kary, nieprzyjemności.
Aha, tu nadmienię, że w podstawówce byłem uczniem wzorowym.
Na palcach jednej ręki mógłbym wymienić nauczycieli z prawdziwego zdarzenia, szczerych i pomocnych pedagogów, którzy zwyczajnie – współpracowali z uczniem (biologia Jan Wojtaś, Józef Bujak, fizyka – strasznie śmieszny facet, a i dyrektor – Kunicki, zacny gość)
* Nauczyciele, którzy na swoich lekcjach organizowali prawdziwe spektakle – Wojciech Szarowski (chmura perfum JOOP!), Janina Bernfeld. Tu nadmienię, że dla mnie to była 1 godzina dziennie czy tygodniowo, dla nich lekcja po lekcji – czyli jak dla mnie, psychopaci.
* Nauczyciele, którzy realizowali jakiś chory nazistowski plan znęcania się nad uczniami – HALINA GWIAZDA, Frau Szkutnik (znana też jako „Sputnik”, która na przykład zakazała wpisywania czegokolwiek do zeszytu ćwiczeń, czy to długopisem czy ołówkiem, ponieważ podręcznik rzecz święta, ona jest z biednego domu i w biedzie wychowuje swoją dziatwę i nie wolno! bo to dalej musi iść w lud. Kilka osób coś tam wpisało i cóż, sypały się pały aż miło.)
* Nauczyciele bez grama polotu, za to z wygórowanymi ambicjami – matematyk (nauczyciel akademicki) Tomasz Grebiennik, wybitnie NIE POTRAFIĄCY przekazać wiedzy; fizyka – Kondziora; chemia – kretynka Bożena Szczęsna.
Jak już ktoś wspomniał, mimo klasy profilowanej, reszta nauczycieli traktowała swoje przedmioty jako obiekt kultu i należało być zawsze i bezwzględnie obkutym ze wszystkiego – chore! Prowadziło to jedynie do eskalacji stresu i niechęci do szkoły, która miała być przepustką do świata dorosłości (tak nam wszystkim kładziono do głów)!
Podziwiam kolegów i koleżanki, którzy mieli dobre wyniki w nauce i byli zawsze przygotowani. Naprawdę nie wiem i nie rozumiem, jak oni to robili. W mojej klasie była również Marysia, która rok rocznie dostawała nagrodę od wychowawcy za nieopuszczenie ani jednego dnia w nauce! Kiedy ja ‘odkryłem’ wagary, ratowałem się jak mogłem!!
Lekcje u Bernfeld czy Gwiazdy polegały wyłącznie na odpytywaniu. Tu dodam, że fakt, „Benia” miała przynajmniej poczucie humoru (którego w tej traumie niestety nie umiałem wtedy dostrzec), a Gwiazda do bezdzietna katolka. Z siostrzeńcem H.Gwiazdy kiedyś miałem okazję pić piwo i nie wierzył, że „kochana ciocia Halinka” jest taką suką... Cóż, najwyraźniej pokłady miłości i współczucia wyczerpywały jej się przy rodzinnym stole. Inna anegdota – koleżanka ‘dla jaj’ wkleiła na pierwszą stronę zeszytu do historii obrazek święty i modlitwę przed lekcją – nigdy nie została przepytana, a przy jej nazwisku w dzienniku pojawiła się tajemnicza kropka.
Historia przez 3 lata mojej nauki w tej szkole była zawsze pierwsza. Lektor w metrze „odliczał” mi kolejne stacje, a ja jechałem jak na ścięcie.
Większość nauczycieli stosowała arcyinteligentną metodę: „zapytamy kogoś. ale nie typowo z końca czy z początku listy. strzelimy w połowę – bym! M. Tak oto zdarzały się dni, gdzie byłem pytany 2-3 razy.
Żaden z nauczycieli nie zaszczepił we mnie ni grama zainteresowania, miłości do któregokolwiek z przedmiotów, do nauki samej w sobie, a co więcej, zraził mnie, a niektórzy nawet zgnębili (Gwiazda, Szarowski). Nie wyniosłem ze szkoły żadnej wiedzy praktycznej, co pogłębia dodatkowo dzisiejsza technika i dostęp do informacji wszelakich.
Szkoła sama w sobie nie przysłużyła się w najmniejszym stopniu do rozwinięcia moich talentów i nie wpłynęła na moją dzisiejszą ścieżkę kariery (Jestem muzykiem. Nawet poezja w wykonaniu Szarowskiego wyszła bokiem. Trzeba było po latach wszystko odkrywać na nowo.) Szarowski zresztą leciał ze swoich kajetów, czyli był zaprogramowany jak muł i nie wierzę, że była w jego jednoosobowym spektaklu szczypta otwartości.
Najlepsze co Wojciech Szarowski dla mnie zrobił, to zażądał mojego odejścia ze szkoły po 3 klasie. W przeciwnym wypadku nie zdałbym matury. Była to zarazem najlepsza sytuacja związana z tą szkołą.
Na rok 4-ty trafiłem do niewielkiego liceum prywatnego. Nauczyciele swobodni, weseli, dobrze opłaceni. Uczniowie (koledzy) – wiadomo, margines, obiboki – w efekcie, miałem niemal indywidualny tok nauczania. Do matury przygotowywałem się z przyjemnością, na luzie i z wielkim zainteresowaniem (odkrywałem wiedzę na nowo). Zdałem ją z wynikami dobrymi i bardzo dobrymi.
Na koniec wspomnę jeszcze, że mój rocznik był ostatnim, który doświadczył tradycyjnych szatni – więziennych, okratowanych boksów, gdzie codziennie rano zostawiało się resztki prywatności, godności i człowieczeństwa. Wszystkiego strzegła stara siwa k**ew.

28 L.O. im. Jana Kochanowskiego w Warszawie, przy ulicy Wiktorskiej, wspominam niestety jako jedną z największych w moim życiu traum.

W imieniu swoim – WYBACZAM WAM.
KLjhk
PostWysłany: Pon 23:39, 29 Maj 2017    Temat postu:

A Zenona Ptaszyńskiego ktoś tu pamięta? Ten okaz zdrowia i sprawności fizycznej Wink
Gość
PostWysłany: Sob 23:20, 13 Sie 2016    Temat postu:

Gdzie jest pochowane? Tylko powiedz!!! Czekam na tę informację, jak kleszcz na krew.
uczeń
PostWysłany: Sob 22:58, 13 Sie 2016    Temat postu:

Najgorsza, prymitywna i złośliwa sucz, jaką nosiła ta szkoła. Prymityw połączony z poczuciem władzy. Idealna mieszanka do czasów, w których to wiejskie, paskudne, puste i zbydlęcone pudło działało i czuło się bezkarnie. Gdybym Cię dzisiaj spotkał wredna kreaturo wyprostowałbym tę tępą mózgownicę.
Gnij jak najdłużej. I lepiej żebym nie wiedział, gdzie jesteś zakopana.
absolwent
PostWysłany: Sob 22:45, 13 Sie 2016    Temat postu: znajdę Cię

Bernfeld - gdzie jest jej grób?
Mam jedną rzecz do załatwienia Smile
Będzie to słony prysznic!
piter
PostWysłany: Śro 22:31, 16 Cze 2010    Temat postu: re

Pytanie do absolwent
chodził do LO Kochanowskiego w latach 1988-1992
Czy chodził doklasy z Barbarą Kosmal córką Barbary Brylskiej Question
Absolwentka
PostWysłany: Pon 11:08, 04 Lut 2008    Temat postu:

Taak, profesor(?) Małgorzata Nowakowska to było wielkie kuriozum wśród nauczycieli. Podobnie jak "Absolwentka 1985" odradzała swojemu dziecku pójście do Kochanowskiego ze względu na prof Gwiazdę, ja zrobiłam to samo dziecku serdecznych przyjaciół, oczywiście ze względu na p. Nowakowską. W życiu, ani wcześniej ani potem, nie spotkałam się z tak małym zasobem wiedzy u nauczyciela, tak doskonałą zdolnością do obrzydzenia uczniom nauki ojczystego języka, zawiścią i niesprawiedliwością. Zresztą nie jest to moje subiektywne odczucie, o czym można poczytac na forum w portalu nasza-klasa. Szczerze mówiąc, dziwię się prof Kunickiemu, którego zresztą bardzo miło wspominam, że zatrudnia takie karykatury nauczycieli. Tłumaczę to sobie tylko brakami kadrowymi, bo jeśli nie braki to co?
Absolwentka 1985
PostWysłany: Wto 12:24, 22 Sty 2008    Temat postu: Wspomnienia nie zawsze przyjemne

Chciałabym potwierdzić wypowiedź Absolwenta z dnia 14.12.2007. Rozpoczynałam naukę w 1982, skończyłam w 1985r. Tak, ma Pan całkowitą rację co do:
-prof. GWIAZDY - (historia) Jej lekcje to był dla mnie koszmar! Wiadomości owszem,miała. Nie chciałabym tu obrażać nauczycielki po tylu latach, ale po dziś dzień TA kobieta budzi we mnie strach. Byłam jedną z licznych,nad którymi psychicznie znęcała się (w rezultacie - mając 18 lat nabawiłam się przez Nią wrzodów). Byłam córką wojskowego,niestety na tamte lata-bardzo źle.(Rodziców się nie wybiera,Rodziców się ma.)
- Pani Bernfeld (geografia) - kobieta z zasadami i bardzo wymagająca. Jednemu z uczniów wręcz nakazała na Jej lekcje przychodzić w białej koszuli i krawacie (inaczej nie mógł wejść do sali,biedaczysko).Ale mimo wszystko, porządna nauczycielka,potrafiła nauczyć.
- Pani Tymofiejuk(rosyjski)- dzięki Niej (co lekcja odpytywanko) biegle rozmawiam tym językiem.
- Pan od [/b]matematykiniestety nie pamiętam nazwiska.Potem ponoć był dyrektorem.Umiał na prawdę wytłumaczyć temat.

Moje dziecko chciało iść do tej szkoły,jak weszłam na stronę internetową szkoły i zobaczyłam, że JESZCZE uczy Pani Gwiazda,szczerze odradziłam. Jedna nauczycielka a tyle może,chyba że po tylu latach charakter się zmienia?
Mimo wszystko, pozdrawiam. Z czasem się wybacza takim ludziom.
Maturzystka 1987
PostWysłany: Pią 18:55, 21 Gru 2007    Temat postu:

Kochana pProfesor Danuto Szkutnik!!!!!!!Nasza jedyna i niepowtarzalna Wychowawczyni!!!!!Zapraszamy na stronę nasza klasa.pl do klasy E!Jest nas już 10 osób-teraz czekamy na naszą wychowawczynię!
Małgorzata Majcher 1983-1987
Absolwent
PostWysłany: Pią 2:48, 14 Gru 2007    Temat postu:

Odniosę się do powyższego tekstu koleżanki z lat wcześniejszych. Ja rozpoczynałem LO w roku 1988 i pamiętam następujących nauczycieli:
prof. Gwiazda (historia) - wyjątkowy okaz złośliwości i uwielbienie do znęcania się nad ludźmi z powodu własnych niepowodzeń życiowych. Niestety brak dzieci odbija się negatywnie na psychice kobiety. Wspominam ją najgorzej z całej szkoły.
prof. Osiak (biologia, chemia) - już pisałem wcześniej, super gość. Nic więcej nie dodam.
prof. Bernfeld (geografia) - cieżka kobieta (z wagi i charakteru) ale miała poczucie humoru, wiele osób wspomina ją pozytywnie
prof. Kunicki (informatyka) - obecny dyrektor, równy gość, nie mieliśmy z nim zajęć ale wiem od innych że naprawdę w porządku człowiek
prof. Józefowicz (polski) - kobieta niesamowicie z pasją traktująca zawód nauczyciela, nie mogłaby robić chyba niczego innego. Porządna i solidna dawka wiedzy.
prof. Nelke (łacina) - profesor niestety nie żyje, wspaniały nauczyciel choć łacina nie była łatwa.
prof. Kozłowska (fizyka) - był czasem ubaw na lekcjach, nic więcej nie powiem.

Generalnie jakoś dało się przeżyć choć najgorzej wspominam lekcje historii. Nie wiem skąd się bierze w człowieku taka zawiść. No ale było, minęło.
absolwentka
PostWysłany: Nie 4:03, 18 Lis 2007    Temat postu: wspomnienia z dawnych lat

Witam Smile))
Liceum było moim "z przydziału"-rejonowe...Przeciętna szkoła...1974-1978
Doskonale pamiętam Panią prof.Halinę Gwiazdę-historia brrr,ale była wyrozumiała dla sprofilowanych w mat-fiz.,Panią Kozłowską z fizyki-też "ludzka Pani prof."...Pani Janasowa nauczyła mnie chemii-nie powiem opory stawiałam...(była fantastyczną Panią prof.),ale Pani prof. umiała dotrzeć do oporników skutecznie...Pani prof. Salomea Ulatowska-pogrom wszystkich ananasów-tak nas nazywała...Wymagająca ponad możliwości pierwszaka,zagubionego w nowej szkole...Zatapiała wszystkich z budowy Ziemi...Fantastyczna Pani prof. Elżbieta (?)Kraśko-skuteczna-uczyła j.angielskiego-i....nauczyła(zdawałam maturę)....do dziś pamiętam kartkówki na KAŻDEJ lekcji...I Pan dyrektor prof. Bolesław Czoch-wspaniały człowiek-uczył matematyki-ileż miał cierpliwości,gdy zadawałam zadania dla prof. do rozwiązania na każdych jego konsultacjach... poświęcał swój własny czas i tłumaczył-skuteczny(na SGH na egzaminie wstępnym z matematyki otrzymałam max liczbę punktów).Szkoda,że nie wszyscy są wśród nas.I Pani Nowakowska-nie dopuściła mnie do matury z geografii-musiałam wybrać j.angielski,a przecież tak chciałam zdawać na SGH-dostarczyła mi zasobów:optymizmu i energii...nie wierzyła we mnie kompletnie-taki nauczyciel to kompletna porażka...dla wszystkich...A ja bez problemu zdałam geografię na egzaminie wstępnym i dostałam się na studia...Nauczyciel musi mieć to "COŚ"-u niej tego zabrakło...Nie tylko nie potrafiła nauczyć,ale na domiar złego dokonywała niesłusznych ocen-takie to było to "moje" liceum-fajne,małe klasy(24 osobowe).Pozdrawiam bardzo serdecznie wszystkich profesorów,którzy uczyli w profilu mat-fiz w latach 1974-1978 i Panią prof.Nowakowską Halinę też(mimo wszystko). Smile
(B)
TomekM74
PostWysłany: Wto 23:35, 16 Paź 2007    Temat postu: Liceum nr28

Witam
To była kiedyś na prawdę bardzo przeciętna szkoła, większość nauczycieli których miałem odznaczało się wyjątkową niekompetencją i olewczym stosunkiem do kształcenia młodzieży. Gdy zobaczyłem na waszej stronie, że nadal uczą: Nowakowska(cyniczna, zakompleksiona panna kompletnie bez wiedzy) i Zalewski(niestety zbok) to zadrżałem, tyle się mówi o zmianach w polskich szkołach, o nauczycielach którzy coś umieją i ładnie, interesująco chcą to przekazać swym uczniom... wspominając tych pseudo-belfrów, pamiętam jak uczniowie na niemal każdej lekcji śmiali się z ich niekompetencji i z przyjemnością zaginali ich na każdym kroku!!! To wielki błąd i żal, że kolejne pokolenia tracą czas na zajęcia z tymi ludźmi...
Były jednak wyjątki:))) Pan Szarowski (na jego lekcje szło się jak na nowy długo oczekiwany film do kina, to był/jest geniusz nauczycielstwa polskiego!), Pani Bernfeld (przed którą drżała cała szkoła, lecz jej poczucie humoru niwelowało ten strach już po paru minutach lekcji), Pan Sobieraj(mądry, prawdziwy facet), Pani Sterna(mądra, prawdziwa kobieta). Mam nadzieję, że warszawskie licea będą miały samych takich
wykładowców, że miernoty odejdą gdzieś daleko, tak daleko, gdzie nie ma już uczniów.
Pozdrawiam.
TomekM74
gosc
PostWysłany: Pon 18:52, 15 Paź 2007    Temat postu:

hehe .. profesor Bernfeld nie ma, ale jest za to prof. Bielska ze swoimi kserówkami i odpytywaniem Smile

Powered by phpBB © phpBB Group
Theme created by phpBBStyles.com